niedziela, 10 marca 2013

Prolog


          Zaledwie trzyletnia dziewczynka siedziała na miękkim dywanie odpakowując swoje świąteczne prezenty. Salon wyglądał przepięknie. Niedaleko okna stał wielki, dębowy, okrągły stół nakryty świątecznym obrusem. Na nim poustawiane było pełno rozmaitych potraw. Na środku blatu, na małym talerzyku leżało jeszcze trochę chałwy*, tuż obok wielki półmisek z Paella Marinera**, niedaleko piętrzyła się miska z wielkimi pomarańczami. Na stole było wiele potraw, które można było ledwo zliczyć. Oczywiście nie zabrakło czerwonego wina, którego butelka stała dumnie na stole.
          W kącie niedaleko okna stała pięknie przystrojona choinka. Pełno kolorowych bombek migotało w świetle równie kolorowych choinkowych lampek. Nie potrzeba było więcej światła, aby oświetlić pomieszczenie. Salon prezentował się cudownie w tym półmroku.
          – Gabrielle – zawołała kobieta siedząca obok swojego męża na kanapie. Była piękna. Złotawe loki spływały po ramionach na plecy okalając jej oliwkową twarz. Duże, niebieskie błyszczące oczy patrzyły radośnie na pociechę.
          Dziewczynka podniosła się z kucek i truchtem podbiegła do rodzicielki z szerokim uśmiechem pokazując swoje równe i białe ząbki.
          – Tak, mamusiu? – zapytała z uroczym uśmiechem zaplatając z tyłu malutkie rączki. Lekko różowa sukienka do kolan dodawała malutkiej Gabrielle jeszcze więcej uroku.
          – Musisz poszukać pierwszej gwiazdki! – powiedziała Gladys z uśmiechem. – Tylko pamiętaj, że jak już znajdziesz to musisz pomyśleć życzenie – dodała kobieta.
          – Oh mamusiu! Prawie bym zapomniała! – zaszczebiotała dziewczynka i podbiegła do okna. Stanęła na palcach rączkami opierając się o parapet i błękitnymi oczyma zaczęła szukać gwiazdki na granatowym niebie.
          Gabrielle stała już tam paręnaście minut kiedy krzyknęła:
          – Mamusiu, tatusiu, znalazłam!
          – Teraz pomyśl życzenie – powiedziała rodzicielka z uśmiechem wpatrując się w swoją małą córeczkę.
          Gabrielle zacisnęła oczka intensywnie myśląc. Zabawek nie chcę, bo już mam. Psa też już mam. Rodzeństwa nie chcę… Chciałabym zostać modelką! Ta myśl była tak mocna, że dziewczynka bardzo tego zapragnęła.

Kilkanaście lat później, Los Angeles

          Wysoka blondynka o iście błękitnych oczach weszła do ogromnego budynku. Z głową uniesioną do góry nie zwracała uwagi na rozbierających ją wzrokiem mężczyzn czy też zazdrosne spojrzenia innych kobiet. Pchnęła z impetem drzwi biurowca. Swoje kroki skierowała do windy.
          – Powiedz dyrektorowi, że przyszła Gabrielle de Rivera – powiedziała blondynka nie zaszczycając recepcjonistki dłuższym spojrzeniem czy też uśmiechem.
          – Oczywiście, panienko Gabrielle – pisnęła sekretarka pośpiesznie łapiąc za telefon w obawie, że Gaby może pokazać jej jak potrafi być zła.
          Blondynka weszła do windy i nacisnęła na guzik 7, gdyż na tym piętrze znajdowało się biuro dyrektora.
          Gabrielle strasznie się zmieniła odkąd wyjechała z Barcelony. Teraz była pewna siebie, twardo stąpała po ziemi. Byłą jedną z tych osób, które nie znoszą sprzeciwu. Niesamowita inteligencja i bystrość tylko dodawały jej odwagi. Nie bała się niczego, świat przecież należał do niej, do Gabrielle de Rivery. I czemu tu się dziwić? Wysoka dziewczyna o długich kręconych blond włosach, które spływały po plecach z błękitnymi dużymi oczami, małym nosku, dużych pełnych karminowych ustach, długimi nogami i oliwkowej cerze miałaby nie zrobić kariery modelki? Poruszała się ona niezwykle zgrabnie i lekko z pełną gracją i wdziękiem. Kiedy się odzywała mówiła płynnie, a jej aksamitny głos niósł się w powietrzu oczarowując osobę, z którą rozmawiała. Gaby dobrze wiedziała o tym, że jest piękna. Codziennie mówiło jej to masę mężczyzn a zazdrosne spojrzenia innych kobiet tylko ją w tym utwierdzały. Gabrielle nie była skromna, oj nie była. Jak na osobę była strasznie wyniosła, wredna i złośliwa, ale mimo jej licznych wad ludzie ją ubóstwiali! Barcelona już o niej wiedziała teraz Gaby zapragnęła, aby i Los Angeles się o niej dowiedziało, a zaraz potem cały świat. Nic nie stało na jej drodze do sławy, nic.
          Gabrielle pewnym krokiem weszła do biura dyrektora nawet nie pukając. Dosyć młody mężczyzna siedział w czarnym fotelu za biurkiem obserwując dokładnie dziewczynę w lekkim uśmieszkiem. Czarne włosy miał w artystycznym nieładzie co dodawało mu nonszalancji. Stalowoszare oczy patrzyły na Gabrielle z nieskrywaną ciekawością.
          – Buenos días! – odezwała się blondynka zamykając za sobą drzwi. Z tajemniczym uśmiechem na ustach usiadła naprzeciwko mężczyzny zakładając nogę na nogę. Rozwiane włosy dodawały jej uroku przez co nie sposób było jej się oprzeć.
           – Buenos días, Gabrielle – odpowiedział mężczyzna, a kącik jego ust powędrował ku górze w zawadiackim uśmiechu. – Jak ci minęła podróż? Mam nadzieję, że piloci nie sprawiali ci problemu? Specjalnie dla ciebie wybraliśmy najlepszy samolot.
          – Naprawdę muszę opowiadać? – zapytała patrząc na niego spod rzęs, widocznie nie miło wspomina podróż.
          – Oczywiście, że nie musisz – mężczyzna zreflektował się wyjmując z szuflady plik papierów. Wybrał tylko parę z nich i podał Gabrielle z uśmiechem.
          – Qué es esto? – zapytała blondynka z ciekawością w błękitnych oczach. Wychyliła się do przodu i sięgnęła po papiery, aby po chwili trzymać je w swoich smukłych wypielęgnowanych dłoniach.
          – Dostaliśmy parę ofert z twoim udziałem. LA jeszcze ciebie nie zna, a już cię kocha – powiedział mężczyzna wyciągając się na fotelu i zakładając dłonie za głowę.
          Gabrielle spojrzała na kartki śledząc nazwy różnych firm.
          – Mam nadzieję, że tutaj są same porządne przedsiębiorstwa? – zapytała kładąc nacisk na dwa ostatnie słowa.
          – Oczywiście, Gabrielle – zapewnił Ben podnosząc się z miejsca. To samo zrobiła blondynka.
          – Pracę zaczniemy w poniedziałek rano. Nasza limuzyna czeka już na ciebie na zewnątrz zawiezie cię do hoteli Hilton, gdzie czeka na ciebie apartament. – kontynuował dyrektor patrząc na dziewczynę. – Myślę, że to chyba wszystko. W razie czego masz mój numer telefonu.
          – Gracias – Gabrielle uśmiechnęła się i ruszyła do wyjścia zakładając na nos okulary oczywiście od Coco Chanel.
*chałwa – w Hiszpanii opłatek.
**Paella Marinera – wszystko znajdziecie tutaj.

3 komentarze:

  1. Zaciekawiłaś mnie, naprawdę. Dziwi mnie postać Gabrielle i wkład jaki ma w historię Dorcas. Zdobyłaś moje serce wplataniem hiszpańskich zwrotów nie pisanych kursywą. Taki drobiazg, a cieszy.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Uwielbiam Hiszpanię i bardzo chciałabym uczyć się tego języka, no ale niestety trafiłam na francuski, którego w ogóle nie rozumiem. Cieszę się, że Ci się podoba :)

      Usuń
  2. Ciekawe. Szczerze powiedziawszy nigdy nie wiem co mam napisać w prologu, więc lecę czytać pierwszy rozdział ;)

    http://destroyerofevil-elitamagow.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń