Cała
nasza szóstka stała na środku ciepłego salonu wpatrując się w kominek.
–
Drocas, nie miej takiej miny – zaśmiała się Lily patrząc mnie, kiedy z uporem
maniaka wpatrywałam się w kominek mając nadzieję, że może zaraz wybuchnie. Oczy
wszystkich momentalnie zwróciły się w moją stronę.
–
Czy wspominałam kiedyś, że nie lubię Fiuu? – zapytałam z nietęgą miną.
Odpowiedział mi tylko śmiech przyjaciół. Nie lubiłam tego uczucia. Bo
wylądowaniu w odpowiednim miejscu zawsze brało mnie na wymioty. Przecież są
przyjemniejsze środki transportu.
–
Dobra, ja polecę pierwszy – zaproponował Remus z uśmiechem. Rzucił w płomienie
garstkę proszku, a po chwili szmaragdowe języki ognia ślizgały się po jego
ciele. – Pokątna! – powiedział głośno i wyraźnie i już go nie było.
Mary
już miała wchodzić do kominka, ale powstrzymała ją Lily. Zdziwiona zamrugałam
kilka razy. Wszyscy już polecieli, więc dlaczego one nadal stoją tutaj?
– Dorcas, muszę ci coś powiedzieć – rudowłosa
gdyby mogła to by latała ze szczęścia. Założyłam dłonie na biodrach uważnie
patrząc na przyjaciółki. Dobrze wiem, że kto jak to, ale Lily to potrafiła
cieszyć się z nawet najmniejszych głupot.
–
Czy ja o czymś nie wiem? – zapytałam widząc jak obie szczerzą się od ucha do
ucha. To nie mogła być byle błahostka skoro obie wyglądały piorun je trzasnął.
–
Patrz! – zawołała Lily i pomachała dłonią tuż przed moimi oczami. Przez chwilę
nie wiedziałam o co chodzi, ale kiedy zobaczyłam błyskotkę na serdecznym placu
rudowłosej wytrzeszczyłam oczy, a po chwili zaczęłam skakać wesoło jak małe
dziecko. Po chwili rzuciłam się na szyję Lil.
–
Oświadczył ci się! Oświadczył! – krzyczałam uśmiechnięta. – Mary! On jej się
oświadczył! – zawołałam ponownie, a szatynka dołączyła do naszego kręgu tulenia
z wielkim uśmiechem.
–
Kiedy to zrobił? – zapytałam biorąc w dłoń garstkę proszku Fiuu i stając w
kominku. Teraz to już nawet ta podróż nie mogła mi popsuć humoru. To było takie
wspaniałe wydarzenie!
–
Niedługo po skończeniu Hogwartu – odpowiedziała z szerokim uśmiechem patrząc na
mnie radośnie.
– Na Pokątną! –
powiedziałam i już po chwili poczułam jak nogi odrywają mi się od powierzchni i
szybuję ciul wie gdzie, w ciul wielką prędkością.
Kiedy
stanęłam już na nogach niemalże wyfrunęłam z kominka. Jeśli tak dalej pójdzie
to ten uśmiech zostanie mi już tak na zawsze.
–
Jaaaaaaames! – zawołała rzucając mu się na szyję. Zdziwiony Rogacz spojrzał po
przyjaciołach, którzy byli tak samo zdziwieni jak on. No i o co im chodzi? To
już nawet cieszyć się nie można?
–
Em… Dorcas, stało się coś? – zapytał patrząc na mnie, lecz nie dane było mi
odpowiedzieć, bo zjawiła się Mary z rudowłosą.
– Lily powiedziała jej o waszych zaręczynach –
poinformowała Carter podchodząc do Remusa. A na twarzach innych pojawiło się
zrozumienie i nieznaczne uśmiechy
–
Ale to taka wspaniała wiadomość – wzruszyłam się. Czułam jak moje oczy robią
się lekko szkliste. Na szczęście były to łzy szczęścia. Wszyscy roześmiali się
i ruszyli przed siebie gawędząc wesoło.
Pogoda dopisywała. Deszcz nie padał, a lekki
wietrzyk poruszał spadającymi liśćmi. Jak na takie warunki atmosferyczne na
pokątnej było tłoczno.
– Muszę zajść
do Gringotta. Czas wymienić mugolskie pieniądze - powiedziałam uśmiechnięta
wbiegając po marmurowych schodach. Prowadząc mugolskie życie udało mi się
odłożyć całkiem pokaźną sumkę. Kiedy wyjeżdżałam nie miałam praktycznie nic.
Stać mnie było jedynie na dwutygodniowy pobyt w pensjonacie i ledwo na
wyżywienie.
Z
pełną sakiewką w torbie pchnęłam ciężkie drzwi. Kiedy przyzwyczaiłam oczy do
słońca, zaczęłam szukać moich przyjaciół. W końcu ich dostrzegłam i ruszyłam w
tamtą stronę.
– Łapciu! – dobiegł ich piskliwy głosik.
Wszyscy momentalnie zwrócili głowę w tamtym kierunku, z które pochodził, a ja
zatrzymałam się w połowie drogi kompletnie zszokowana.
– Tylko nie ona –
stęknęła Lily z niechęcią patrząc na dziewczynę. Lily razem z Mary, Remusem i
Jamesem stali przy schodach z niewyraźnymi minami. Coś tutaj było nie tak i
ktoś kogoś najwyraźniej nie lubił. Nie chcąc się zdradzać powoli i cicho
zaczęłam do nich podchodzić.
– Nie znoszę jej – mruknęła rudowłosa zakładać
dłonie na piersiach i patrząc złowrogo na dziewczynę, z którą rozmawiał
Syriusz.
– A kto ją lubi? – zapytał Remus przyciągając
do siebie Mary.
W końcu
podeszłam do nich jak gdyby nigdy nic i uśmiechnęłam się szeroko.
– Co macie takie ponure miny, hm? – zapytałam
z wesołym uśmiechem. Dopiero po chwili podążyłam za wzrokiem przyjaciół
patrzących na Syriusza rozmawiającego z jakąś dziewczyną.
– O… A któż to? – zapytałam, ale nikt mi nie
odpowiedział. - Pójdę się przywitać – wzruszyłam ramionami i z uśmiechem
wyrażającym pewność siebie podeszłam do Łapy i jego koleżanki. Sama nie wiem,
dlaczego to robiłam. Być może znowu obudziła się we mnie Gabrielle, ale w sumie
może być ciekawie. Syriusz spojrzał zszokowany, ale jednocześnie spojrzał na
mnie, kiedy stanęłam tuż obok niego.
–
Przedstawisz nas? – zapytałam posyłając mu jeden ze swoich ładniejszych
uśmiechów. Black otworzył usta, ale nie wydobył się z nich żaden dźwięk. Ha!
Mam Cię, Black! Czyli, albo był w tak ciężkim szoku, albo nadal w jakiś
minimalny sposób na niego działałam. Wzruszyłam ramionami i ze złośliwym
uśmieszkiem spojrzałam na obcą dziewczynę. Miała krótkie włosy, koloru mysiego
blond. Małe zielono-szare oczka patrzyły na mnie jakby miała mnie zaraz zabić.
Była dość niska i dosięgała mi zaledwie do brody. Małe dłonie zaciskała w
pięści trzymając je wzdłuż ciała.
– Jestem
Dorcas Meadowes, przyjaciółka Syriusza – powiedziałam z ironicznym uśmieszkiem
patrząc na dziewczynę z góry. Skoro reszta była moimi przyjaciółmi, to dlaczego
nie mogłam powiedzieć tego o Syriuszu. W końcu kiedyś nimi byliśmy.
–
Wiem kim jesteś, jesteś tą ślizgonką, która… – mówiła pod nosem, a we mnie krew
się zagotowała. Slytherin był moim domem i wcale się tego nie wstydziłam.
Jedynie ludzie, którzy wybrali drogę taką, a nie inną.
– Słucham? Nie usłyszałam – przerwałam je z
wrednym uśmieszkiem. Nikomu nie pozwolę naigrywać się ze mnie.
– Sarah Lorens, dziewczyna Syriusza –
powiedziała dumnie, a ja poczułam ukłucie zazdrości. Nie mogłam dać tego po
sobie poznać. Jestem ślizgonką, a w dodatku z rodu Meaowes, potrafię zagrać
kogoś kim nie jestem i ukryć swoje uczucia.
–
Łapo, dlaczego nie mówiłeś, że masz dziewczynę? – dotknęłam ramienia Blacka
posyłając mu rozbrajający uśmiech. Jego bliskość mnie przerażała, ale nie
mogłam w tym momencie dać za wygraną. Uraziła moją dumę. W tym właśnie momencie
podeszła do nas reszta. Widziałam już po oczach dziewczyn jaką im sprawiłam
frajdę. One zawsze mnie rozumiały.
–
Dorcas, musimy zajść jeszcze do Madame Malkin, a czasu jest mało… –
zaszczebiotała Lily posyłając Sarah złośliwy uśmiech. Kocham ją, normalnie ją
kocham!
–
Oh, tak oczywiście. To na razie… Susan – powiedziałam uśmiechając się uroczo.
Odwróciłam się na pięcie i chichocząc ruszyłyśmy prze siebie słysząc co jeszcze
mówi mysia blondynka.
–
Jestem Sarah! – warknęła prawdopodobnie patrząc na mnie. Nic sobie z tego nie
robiąc z gracją odrzuciłam włosy na plecy śmiejąc się z tego co akurat mówiła Lily.
Zadzwonił
dzwonek w drzwiach i do środka sklepu wsypało się trochę ludzi. Drewniana
podłoga była wypolerowana na błysk. Na wielkich oknach były zawieszone fioletowe
zasłony spięte srebrną klamrą u dołu. W sklepie było już parę ludzi, a Madame
Malkin dwoiła się i troiła, aby wszystkich obsłużyć.
– Dzień dobry! – zawołałam wesoło uśmiechając
się pogodnie. Pulchna kobieta w fioletowym stroju stanęła przed nami. A na widok
mojego uśmiechu, aż sama się uśmiechnęła. Jej spojrzenie ślizgało się po
wszystkich aż spoczęła na Lily.
–
Ah! Panna Evans! Proszę, proszę! – zawołała radośnie wskazując rudowłosej
stołek. Huncwoci wraz z Sarah usiedli na kanapie w kącie pomieszczenia. Zagarnęłam
do siebie przyjaciółki i pchnęłam je w stronę
stołka.
– Jeszcze tylko to – powiedziała do siebie
Madame Malkin i machnęła różdżką, a dziewczyny i krawcową otoczył parawan.
–
Jak myślicie długo to będzie trwało? – dobiegł nas głos Jamesa zza kotary.
– Oj stary…
Posiedzimy sobie tutaj trochę – odpowiedział mu Syriusz i któryś z nich
poruszył się na kanapie.
–
… to nie może być tak – powiedziała Carter, brakowało tylko tupnięcia nogą.
- Mi się podoba – powiedziałam patrząc na
suknię.
–
Dorcas! To jest zbyt wyzywające! – zganiła mnie Lily.
–
Oh, no dobra… Niech ci będzie – dałam za wygraną. – Ale ten gorset ma tam
zostać!
–
Ta falbanka wygląda ślicznie! – zachwycała się Mary.
–
A może tutaj by dać takie rozcięcie… – powiedziałam dłonią wskazując miejsce.
–
Dorcas! To ma być suknia ślubna! – zawołała rudowłosa, a ja wygięłam usta w
podkówkę robiąc smutną minę.
Madame Malkin nie wytrzymując ze śmiechu
wyszła przed parawan wycierając łzy, była aż cała czerwona na twarzy.
– One są fantastyczne – wykrztusiła śmiejąc
się po czym przecierając okulary weszła z powrotem za parawan
– Dobra panienki, odsuńcie się trochę – powiedziała
Madame Malkin. Zrobiło się nagle dziwnie cicho, a ja nie dowierzałam moim
oczom.
–
Co pani zrobiła?! – zawołałam oburzona. – Ten gorset miał zostać!
Mary
wybuchnęła śmiechem i wyszła przed parawan i opadła na pufę, która była
naprzeciwko stołka, na którym stała Lily.
–
Kochana… – zaczęła Madame Malkin zaśmiewając się do łez. - Dobrze zostawię ten
gorset, ale teraz dołącz już do swojej przyjaciółki - tu spojrzała na Mary –
zanim pęknie ze śmiechu.
Oburzona
wymaszerowałam zza parawanu i opadłam na pufę obok Mary.
–
Ja was nie rozumiem… Ta suknia by była śliczna! – zawołała, a po chwili
uśmiechnęła się.
–
Tak Dorcas byłaby cudowna, ale dla ciebie – odpowiedziała mi Mary posyłając
powietrznego buziaka Remusowi, a ja teatralnie wywróciłam oczami.
Założyłam
nogę na nogę patrząc co tam wyczynia krawcowa. Huncwoci pogrążyli się w rozmowie
na temat Quiditcha, a Sarah obrażona na cały świat czytała „Czarownicę“.
Po
chwili Mary uderzyła mnie łokciem w bok, a ja spojrzałam na nią z wyrzutem.
–
Co? – zapytałam cicho widząc jej dziwny uśmieszek.
–
Ten szatyn po lewej stronie gapi się na ciebie już od pięciu minut – szepnęła
Carter uśmiechając się pod nosem. Uniosła jedną brew, ale spojrzałam w kierunku
chłopaka. Faktycznie na mnie patrzył, a kiedy nasze spojrzenia spotkały się
posłał mi rozbrajający uśmiech. Uśmiechnęłam się uroczo owijając kosmyk włosów
wokół palca. Przeniosłam spojrzenie na Lily, ale co jakiś czas moje oczy uciekały
do tajemniczego szatyna. Wiedziałam, że Black kiedyś w końcu spojrzy na mnie.
Dobrze zdawałam sobie z tego sprawę, że irytuje go ta sytuacja. Zachowuję się
jak jego najlepsza przyjaciółka wdając się ze wredną pogawędkę z jego
dziewczyną, a potem na jego oczach flirtuję z innym facetem. Chciałam mu się
odegrać za to, że go zostawiłam, a on znalazł sobie dziewczynę i był
szczęśliwy. Boże, ale jestem płytka.
–
Dorcas, Mary mówiłam wam, że jesteście moimi druhnami? – po sklepie rozniósł
się głos radosnej Lily tym samym wyrywając mnie z zamyślenia.
– Naprawdę? – zawołałam zrywając się z miejsca
i znikając za parawanem, a tuż za mną roześmiana Carter. Uwielbiałam imprezy. A
tu będę druhną na ślubie mojej najlepszej przyjaciółki! Tego nie mogę
przegapić.
–
W takim razie co my tutaj jeszcze robimy? Trzeba mieć sukienki! – zawołałam wesoło.
– Kochana, na
co czekasz? Już zabieraj się do pracy – rozbawiona krawcowa wyczarowała dla
mnie drugi stołek.
–
Mogę? – zapytałam zszokowana patrząc na Madame Malkin błyszczącymi oczyma.
Kobieta pokiwała głową z szerokim uśmiechem. W końcu praca modelki przyczyniała
się do tego, że znałam najnowsze trendy, wiedziałam co z czym połączyć, a czego
unikać. – Mary wskakuj! I teraz nie będziesz miała nic do gadania! –
powiedziałam uśmiechając się złowieszczo. Wiedziałam, że mi się uda. Czarowania
się nie zapomina, tak samo jak prowadzenia samochodu. W Hogwarcie najlepiej
szło mi z zaklęć i transmutacji. W ostatnim roku moja wiedza pogłębiła się
jeszcze bardziej, bo w planach miałam zostanie aurorem.
–
Lily, ratuj mnie! – roześmiała się Mary, a ja potrząsnęłam głową natychmiast na
twarz przywołując pogodny uśmiech.
– Przykro mi, skarbie – odparła rudowłosa
uśmiechając się szeroko.
Po niecałych dwóch godzinach wyszliśmy ze
sklep. Byłam szczęśliwa. Madame Malkin udostępniła mi wszystko co miała, abym
mogła stworzyć dla nas kreacje. Rozejrzałam się po przyjaciołach. Oni również
tak jak ja wyglądali na szczęśliwych. No może prawie wszyscy. Sarah była
wściekła. Domyśliłam się, że to moja obecność wprowadzała ją w tak cudowny
stan.
– Dorcas! – ktoś zawołał, a wszyscy ja na
komendę odwrócili się. W drzwiach sklepu stał ten tajemniczy szatyn. Uśmiechnęłam
się i wyuczonym gestem odgarnęłam włosy na plecy.
–
Znasz moje imię – powiedziałam z uśmiechem podchodząc do chłopaka.
–
Trudno go nie zapamiętać, kiedy niesie się ono po sklepie - odpowiedział
nonszalancko opierając się o framugę drzwi. – Ale gdzie moja kultura. Jestem
Marcus O’Conner – powiedział lekko się kłaniając.
–
Dorcas Meadowes – uśmiechnęłam się uroczo odgarniając z oczu pasemka włosów.
–
Blondi! – zawołała Lily ponaglając mnie. Dobrze znałyśmy te zagrywkę.
Pozwalałyśmy zawsze na krótką pogawędkę, a później jedna wołała drugą,
sprawiając, że chłopak nie mógł się wszystkiego dowiedzieć i był bardziej zainteresowany.
–
Już idę – odkrzyknęłam po czym spojrzeniem wróciłam do chłopaka. - Przyjaciółki
mnie wzywają – roześmiałam się teatralnie wywracając oczami.
–
Miło było poznać – powiedział Marcus patrząc na mnie z uśmiechem.
– Napisz coś… kiedyś – powiedziałam puszczając
mu perskie oko. Nim zdążył coś powiedzieć uśmiechnęłam się rozbrajająco i
pobiegłam do swoich przyjaciół.Coś mi się stało z tabulatorami, ale jak próbuję to naprawić dzieje się jeszcze gorzej. Mimo wszystko mam nadzieję, że wam się podobało :)
Jestem, jestem! :) Przepraszam, że tak późno.
OdpowiedzUsuńBardzo podobał mi się rozdział. Akcja z Syriuszem, Sarah i Dorca... no i jeszcze Marcus C; nie wiem czemu, ale nie wydaje mi się, żeby miały być "tym dobrym".
Żadnych poważnych błędów nie wyłapałam ;)
Czekam na następny rozdział, i postaram się skomentować na czas C;
Pozdrawiam
Nie ważne, że późno, ważne, że zawitałaś :)Ciekawe spostrzeżenie na temat Marcusa. Ale oczywiście nie zdrdzę czy jest on dobry, albo zły (a może pomiędzy? haha). Cieszę się, że błędów brak :)
UsuńWitam.
OdpowiedzUsuńZaciekawiłaś mnie, nie powiem. Ostatnio trochę się narobiło tych historii o Dorcas (sama nawet jedną piszę/pisałam)), ale Twój pomysł jest dość nietuzinkowy. Dorcas powracająca po latach, ukrywająca się w śmiecie mugoli jako modelka Gabrielle De River? Kupuję to! Naprawdę podoba mi się oryginalne spojrzenie na tę postać i czuję, że jeszcze nie jednym mnie zaskoczysz. Szczególnie czekam na rozwinięcie sytuacji Dorcas/Syriusz, bo powiem szczerze, że bardzo lubię tę dwójkę. I nie wydaje mi się, że fakt, że Syriusz ma dziewczynę, jest jakąś wielką przeszkodą, haha ;>>
Czekam na następny rozdział i życzę dużo weny.
Pozdrawiam!
[zatrute-serce.blogspot.com]
Parring Dorcas/Syriusz to mój ulubiony ze wszystkich Potterowskich. Też widziałam dużo historii o niej, ale w większości Dorcas była gryfonką co bardzo gryzło mi się z jej osobowością. Nie wiem czy kiedyś gdzieś przeczytałam, że Meadowes była w Syltherine, ale tak mi się ułożyło w głowie i tak już zostało. Cieszę się, że mogłam Cię zaskoczyć fabułą :)
Usuń